rzeczpospolita
12.04.97 Nr 86 Nakład 347
Przed akcją "Wisła"

Ciemne oblicze repatriacji

Pół wieku temu, w kwietniu 1947 r., władze polskie postanowiły o rozpoczęciu akcji "Wisła". W wyniku przymusowych wysiedleń na ziemie zachodnie i północne przestała istnieć zwarta ukraińska mniejszość narodowa w południowo-wschodniej Polsce, zlikwidowano jednocześnie oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. Lecz zanim doszło do akcji "Wisła", w latach 1945 - 1946 odbyła się akcja repatriacyjna, w wyniku której wyjechała na sowiecką Ukrainę większość Ukraińców zamieszkałych w naszym kraju.

Nakreślona przez Stalina i jego zachodnich partnerów nowa polska granica wschodnia, choć miała (rzekomo) posiadać podstawę etnograficzną, nie była sprawiedliwa ani dla Polaków, ani dla Ukraińców. Zresztą żadna granica nie byłaby sprawiedliwa - tak dalece skomplikowane były tu stosunki narodowościowe. Jedna niesprawiedliwość pociągała za sobą drugą: porzucenie stron ojczystych przez setki tysięcy ludzi, którzy wobec zmiany granic chcieli repatriować się lub byli do tego przymuszani przez władze. Do Polski, przyjechało z Ukrainy ponad 700 tys. Polaków. Na Ukrainę wyjechało 450 tys. Ukraińców, na podstawie układu o przesiedleniu zawartego między PKWN a rządem sowieckiej Ukrainy. Artykuł 1 układu stanowił: "ewakuacja jest dobrowolna i dlatego przymus nie może być stosowany ani bezpośrednio, ani pośrednio. Zbiór dokumentów ČRepatriacja czy deportacjaÇ, dotyczący przesiedlenia Ukraińców z Polski do USRR w latach 1944-1945, który ukazał się pod redakcją Eugeniusza Misiły, dowodzi, że znaczna część Ukraińców została zmuszona do wyjazdu z Polski.

W połowie 1945 r. załamała się akcja przesiedleńcza (do tego czasu Polskę opuściło 230 tys. Ukraińców). Ustały dobrowolne zgłoszenia na wyjazd. Odtąd rozpoczął się okres stosowania pośredniego i bezpośredniego przymusu, egzekwowanego nieraz brutalnie przez wojsko. W rezultacie musiało wyjechać na sowiecką Ukrainę 333 tysiące Ukraińców.

Opuszczanie ojczyzny jest zdradą

Dlaczego Ukraińcy chcieli pozostać w Polsce? Mówił o tym ukraiński działacz, Jarosław Konstantynowicz, na konferencji w Ministerstwie Administracji Publicznej w połowie 1945 r. Jako pierwszą przyczynę wymienił niezwykłe przywiązanie do ziemi, jako drugą małżeństwa mieszane, trzecią - o której powiedział nad wyraz delikatnie, było to, że "ustrój społeczny po tamtej stronie nie odpowiada w zupełności ludności ukraińskiej". Wreszcie czwarta przyczyna to zżycie się ludności polskiej i ukraińskiej.

Z pewnością największą rolę grały przywiązanie do swojej ojcowizny oraz lęk przed życiem w ZSRR, o którym wiedziano rzeczy jak najgorsze. Te dwa elementy były mocno podnoszone w propagandzie Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, w formie uświadamiania, perswazji, a nawet gróźb. Argumentowano, że Ukraińcy mają pełne prawo pozostać na swojej ziemi, nawet wtedy, gdy ona chwilowo należy do Polski. Przypominano, że Ukraińcy żyją na terytorium ukraińskim. "I dlatego też żaden Ukrainiec i żadna Ukrainka nie porzucą swej ziemi ojczystej i nie będą się nigdzie przesiedlać. "Tiso", prowidnyk rejonu II nadrejonu OUN "Chołodnyj Jar", pisał w instrukcji dla dowódców samoobrony, że tego, kto dobrowolnie podpisuje oświadczenie o przesiedleniu (a nawet i przymusowo), trzeba osądzić jak zdrajcę i należy postępować z nim jak ze zdrajcą. Apelowano: "Lepiej jest zginąć, niż rzucić swoją ziemię ojczystą". Część Ukraińców nie wyjeżdżała więc pod groźbą terroru ze strony rodaków.

Władze OUN i UPA ostrzegały rodaków, że w sowieckiej Ukrainie mogą spodziewać się wszystkiego najgorszego. "Bolszewicy bardzo wiele obiecują przesiedleńcom i zwodzą ich, a co dadzą i jak będzie w rzeczywistości - dobrze wiadomo. Bo bolszewicy zawsze obiecują raj, a dają - piekło". Roztaczano nawet obraz zagłady. Naród ukraiński wie, że każdy stalinowski szlak przesiedleńczy prowadzi na Sybir i Sołówki, skąd nie tylko, że nikt nie wraca, ale i kruk kości nie przyniesie. Odezwa Prowidu OUN w Polsce mówiła rzeczowo i zwięźle: ludność ukraińska nie chce opuścić swych siedzib, bo na sowieckiej Ukrainie nie ma zapewnionych praw narodowych, politycznych i religijnych.

Zdawano sobie jednak sprawę z tego, że opuszczenie Polski jest nieuchronne. Po wysiedlonych miały wobec tego pozostać tylko zgliszcza. Akcję palenia wsi ukraińskich, połączoną z napadami na wsie polskie, uznaje Eugeniusz Misiło za poważny błąd ze strony UPA. Wywołała ona w społeczeństwie polskim uczucie realnego zagrożenia, władzom dała argument do użycia wojska do przymusowego przesiedlenia, a wojsku pretekst do represji wobec Ukraińców.

Wbrew literze układu

Władze lokalne podważały i łamały zasadę dobrowolności przesiedlenia się. Wojewoda lubelski, Kazimierz Sidor, członek PPR, pisał do prezydium KRN i PKWN, że większość Ukraińców to "element przeżarty nacjonalizmem szowinistycznym ukraińskim, który obecnie prowadzi wybitnie szkodliwą robotę w stosunku do narodów polskiego i narodów ZSRR (...) Masa ta będzie stanowić zawsze ośrodek działań faszystowskich, reakcyjnych, przeciwpolskich i przeciwsowieckich". Wojewoda, konkludował, że klauzula dobrowolności w umowie o przesiedleniach jest niesłuszna i powinno się prowadzić przymusowe wysiedlenie tych, którzy - jego zdaniem - w swojej masie określali się jako Ukraińcy i którzy w masie swej współpracowali z Niemcami. Kuriozalne wręcz było zarządzenie starosty powiatowego w Lesku. Powołując się na umowę o przesiedleniu, oznajmiał: "Wzywam Ukraińców miasta Leska, by do dnia 30 XI 1945 r. zgłosili się dobrowolnie do Ukraińskiej Komisji Przesiedleńczej w Lesku celem wyjazdu. Zaznaczam, że po upływie powyższego terminu obywateli, którzy nie zgłoszą się na wyjazd, wysiedli się przymusowo przy pomocy wojska". Lecz w tym samym czasie I sekretarz KW PPR w Rzeszowie pisał do KC: "Uważamy, że taktyka bezwzględnego wysiedlenia wszystkiej ludności ukraińskiej jest niesłuszną i w rezultacie przyniesie nam nieobliczalne straty materialne".

Konieczność wyjazdu Ukraińców tak uzasadniał dyrektor biura prezydialnego Rady Ministrów na konferencji w Ministerstwie Administracji Publicznej w połowie 1945 r.: "Mamy tendencję, by być państwem narodowym, a nie narodowościowym. Nie chcemy nikomu robić krzywdy, ale chcielibyśmy usunąć problem mniejszości narodowych". Niestety, bez krzywdy celu tego nie można było osiągnąć.

Naciski i gwałty

Metodą nacisku było egzekwowanie wszelkich świadczeń i podatków od ludności ukraińskiej. W lutym 1945 r. wojewoda rzeszowski nakazał wydanie zarządzenia, obciążającego Ukraińców wszelkimi ciężarami z zakresu świadczeń wojennych. Nie ukrywano, że "powyższe zarządzenie powinno skłonić Ukraińców, względnie Rusinów, zwłaszcza wrogo usposobionych do Polaków, do przeniesienia się na wschód".

Na zebraniu w starostwie w Gorlicach w sierpniu 1945 r. zastanawiano się "w jaki sposób należy postępować i co czynić należy, aby, nie używając przymusu i presji, doprowadzić Łemków do dobrowolnego opuszczenia swoich osiedli i wyemigrowania na swe ojczyste ziemie - do Ukrainy. Zdecydowano, by nałożyć podatki na ludność łemkowską, wyznaczyć kontyngent i ściągać go bezwzględnie, ściągać podatki zaległe". Był to oczywisty przykład wywierania presji.

Ale na przesiedlenie naciskali także delegaci władz sowieckiej Ukrainy. "Złagodzenie przymusu w stosunku do Łemków wywołało sprzeciw ze strony pełnomocnika rządu USRR ds. spraw ewakuacji. Pełnomocnik żąda zupełnej ewakuacji ludności łemkowskiej, powołując się na instrukcje swego rządu". Delegat sowieckiej Ukrainy żalił się na brak współpracy polskiej administracji w powiecie nowosądeckim w akcji przesiedleńczej Łemków.

Do pozostania na ojcowiźnie zniechęcały Ukraińców walki między UPA a wojskiem polskim i zdarzające się napady na ukraińskie wsie. Dokonywały ich oddziały milicji oraz - z drugiej strony barykady - oddziały polskiego zbrojnego podziemia, czasami z udziałem mieszkańców polskich wsi. Najgłośniejsza była napaść oddziału NSZ na wieś Wierzchowiny. Zamordowano tam 197 osób w sposób tak okrutny, jakby celowo miał, jako zemsta, przypominać okrucieństwa dokonywane na Polakach przez UPA na Wołyniu. Komisja państwowa, badająca okoliczności tego mordu, stwierdziła, że ludność Wierzchowin zachowała się lojalnie podczas wojny wobec Rzeczypospolitej. Jej mieszkańcy nie należeli do żadnej ukraińskiej organizacji terrorystycznej. Po wojnie wstępowali do WP, MO i UB.

Dowódcy UPA rozkazywali podległym oddziałom, by przeciwdziałali wysiedlaniu. "Niszczyć wszystkie komisje przesiedleńcze i wszystkich tych, którzy zmuszają do wysiedlenia". "Wystrzelać komisję przesiedleńczą i ich sługusów" - rozkazywał prowidnyk okręgu OUN. "Wojsko polskie, które będzie zmuszało do przesiedlenia, należy bić bez względu na ofiary". W jednym z rozkazów zabraniano zabijać cywilnych Polaków, a szczególnie kobiet i dzieci, nakazywano puszczać wziętych do niewoli żołnierzy. Wypadki mordowania ludności cywilnej i jeńców nie były jednak odosobnione. Ale o tym akurat nie ma mowy w zbiorze "Repatriacja czy deportacja"

Eugeniusz Misiło pisze we wstępie, że zachodzi pytanie, do jakiego stopnia obrona ukraińskiej ludności cywilnej przed przymusem wysiedlenia usprawiedliwiała agresywne działania wobec polskiej ludności cywilnej, administracji i wojska. Stawia też pytanie: gdzie się kończyło zadanie wojska polskiego walki z UPA i ochrony ludności polskiej przed jej atakami, a zaczynało się orężne zmuszanie Ukraińców do opuszczania ojczystych stron, brutalna pacyfikacja ukraińskich wsi. Dokumenty ukraińskie mówią o przypadkach rabunków, gwałtów i zabójstw dokonywanych na Ukraińcach.

Były też i jaśniejsze strony. W sprawozdaniu komendy WiN z przemyskiego jest mowa o tym, że Polacy zaświadczali polskie pochodzenie Ukraińców przed komisjami ewakuacyjnymi. Ukraińcy z kolei oszczędzali gospodarstwa Polaków przy paleniu własnych, zapewniali im bezpieczeństwo w razie akcji zbrojnych.

Los pozostałych

Po zakończeniu repatriacji pozostało jeszcze około 150 tys. Ukraińców. Ich los zdecydował się w 1947 r., ale już w 1945 minister Władysław Wolski mówił: "Żeby zlikwidować bandy grasujące na tych terenach, trzeba je pozbawić bazy, na której się opierają".

Władze polskie, pomne doświadczeń z przeszłości, kierując się też urazami i stereotypami podzielanymi przez społeczeństwo polskie, postanowiły w drastyczny sposób zlikwidować źródło narodowościowych konfliktów. I cel swój niewątpliwie osiągnęły.

"Potępiamy ją jednoznacznie i z całą mocą" - piszą o akcji "Wisła" Polacy, autorzy apelu opublikowanego w tegorocznej marcowej "Kulturze". Jednak trudno nie zauważyć, że jeśli dziś nie ma poważniejszych konfliktów narodowościowych w południowo-wschodniej Polsce, to jest to w wielkiej mierze rezultatem przymusowych wysiedleń Ukraińców, zarówno tych wysiedleń, których dotyczy zbiór dokumentów z lat 1944 i 1945, jak i tych z roku 1947.

Ceną za dzisiejszy komfort był ówczesny dramat Ukraińców - jednostek, jak i całej społeczności oderwanej od swej ojcowizny. Trwający do dziś ból Ukraińców Polacy powinni szczególnie dobrze rozumieć. Przeżywali bowiem taki sam dramat wykorzenienia - ze Lwowa, znad Dniestru i Seretu, dramat, na który krwawym cieniem kładzie się śmierć 100 tysięcy Polaków w latach 1943 - 1944, w większości wymordowanych przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii, w części poległych w walkach z nimi (trzeba jednak też pamiętać o ówczesnych stratach ukraińskich, m.in. w wyniku polskich akcji odwetowych). 300 tysięcy Polaków w obawie przed terrorem UPA lub widząc jego skutki, uciekło za San, zgodnie zresztą z intencją inicjatorów akcji depolonizacyjnej. To także nie była dobrowolna repatriacja.

Akcja "Wisła" i walki polsko-ukraińskie w latach 1944 - 1947 jako źródło polemik oraz temat prac historyków, zepchnęły w cień sprawę w dużej części przymusowej repatriacji ludności ukraińskiej. Z tego cienia wydobywa je zbiór dokumentów "Repatriacja i deportacja".

Tomasz Stańczyk

"Repatriacja czy deportacja. Przesiedlenie Ukraińców z Polski do USRR 1944-1946". Tom I. Dokumenty. Pod redakcją Eugeniusza Misiły. Oficyna Wydawnicza "Archiwum Ukraińskie", Warszawa 1996


Dolna mapa
ISO-Latin2 | Bez polskich znaków | Windows | Macintosh | Polskie znaki - pomoc

| Dzisiejsze wydanie | Z ostatniej chwili | Archiwa | Ogłoszenia | Księgarnia | Galeria | Ścieżki |
| Początek | rzeczpospolita | Zespół | Poczta |

Opracowanie Centrum Nowych Technologii, (C) Copyright by Presspublica Sp. z o.o.